Cera laleczki, czyli LIOELE DOLLISH VEIL VITA BB SPF25 PA++
Od jakiegoś czasu z wielką chęcią testuję kolejne azjatyckie kremy BB. Na produkt Lioele trafiłam na portalu wizaz.pl i tam kremik zbierał w większości rewelacyjne recenzje. Jako, że zawsze jestem chętna do sprawdzenia czy produkt rzeczywiście zasługuje na takie uznanie to postanowiłam sobie ten krem zakupić. Był dostępny w My Asia, więc zamówiłam ten i jeszcze kilka miniatur innych produktów.
Krem dostępny jest w dwóch wersjach: rozświetlającej fioletowej oraz korygującej zielonej. Ja ze względu na swoja tendencję do zaczerwienień zdecydowałam się na tą drugą wersję.
Co pisze nam o niej producent:
Lioele witaminowy Krem BB SPF25/PA++. Pełni funkcję podkładu korygującego niedoskonałości skóry chroniąc jednocześnie przed promieniowaniem UVA i UVB.
Dzięki zawartości witamin A, B5, C, E, F oraz H wzmacia skórę, głęboko ją nawilżając oraz działa przeciwzmarszczkowo nie dopuszczając do fotostarzenia się skóry
Nadaje skórze lekkie zabarwienie oraz naturalny blask co wyrównuje koloryt cery sprawiając, że wygląda ona młodo i zdrowo
Dostępny odcień Natural Green niweluje zaczerwienienia, ukrywa naczynka, trądzik oraz rozszerzone pory.
Krem ma bardzo, ładne i praktyczne opakowanie. To, że jest zamykane daje nam pewność, że nawet jeśli wrzucimy krem luźno do torebki to nic się nam nie pobrudzi. Również pompka działa bez zarzutu i raczej nie ma ryzyka, że wyciśniemy za dużo produktu.
A teraz czas na efekty:
Na górnym zdjęciu krem zaraz po wyciśnięciu, a na dolnym po dokładnym rozsmarowaniu. Widać dokładnie jak krem zniwelował lekkie czerwone plamki, które mam na przedramieniu.
A teraz krem tam, gdzie powinien być czyli na twarzy. Pierwsze zdjęcie bez, drugie po nałożeniu kremu.
Jak dla mnie jest efekt WOW i to w bardzo naturalnej wersji. Krem zniwelował zaczerwienienia, naczynka, rozszerzone pory. Generalnie wyrównał koloryt skóry i przykrył to co powinien jednocześnie nie robiąc maski na twarzy.
Największą zaletą tego kremu jest niesamowicie naturalny efekt. W dotyku cera również jest przyjemna i gładziutka. Krem nie podkreśla suchych skórek, a wręcz nawilża skórę. Stosuję obecnie kwasy i w pewnych miejscach skóra mi się lekko łuszczy, a ten krem to niweluje.
Przy tłustej skórze takiej jak moja dobrze jest go przypudrować, ale są taki dni, że z pudru rezygnuję, bo po prostu nie jest potrzebny. Krem się dobrze trzyma skóry, a w razie czego można spokojnie zrobić lekkie poprawki w ciągu dnia.
Jedyną wadą tego kremu jest to, że trzeba go bardzo dokładnie rozsmarować, bo inaczej mogą pozostać plamy. Innych wad nie widzę.
Bardzo polecam ten krem i z chęcią wypróbuję kolejne produkty azjatyckie, a dzięki temu, że zakwalifikowałam się do programu blogerskiego My Asia to mam taką okazję, więc kolejne recenzje wkrótce.
Bardzo fajny kremik :)
OdpowiedzUsuńZamowilam próbkę ale jeszcze jej nie przetestowalam
OdpowiedzUsuńZamowilam próbkę ale jeszcze jej nie przetestowalam
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze tego kremu :) Twoja skóra prezentuje się bardzo ładnie po użyciu :)
OdpowiedzUsuńKurcze wyglada rewelacyjnie
OdpowiedzUsuńNiezła różnica. chętnie wypróbuję:)
OdpowiedzUsuń