Od pewnego czasu stosuję głównie azjatyckie kremy BB, ale od czasu do czasu mam ochotę użyć tradycyjnego podkładu. NA pierwszą wyczerpującą i dla mnie wiarygodną recenzję tego podkładu trafiłam u Madzi z bloga Land of Vanity. Akurat trafiłam na jakąś promocję i kupiłam Air Mat za raptem 25 PLN, czyli połowę standardowej ceny.
Podkład zapakowany jest w tubę z końcówką dziubkiem, dzięki czemu łatwo dozować produkt. Dzięki użyciu tubki zamiast buteleczki produkt jest lekki i łatwo można go wrzucić do kosmetyczki.
Ja zdecydowałam się na najjaśniejszy odcień Rose Ivory, który na szczęście nie ma w sobie różowych tonów. Raczej żółć, która wpada w pomarańcz. Na dole podkład zaraz z tubki oraz po roztarciu na dłoni.
Co do samego podkładu to nasze pierwsze spotkanie nie było zbyt udane, bo miałam wrażenie, że podkład podkreślił wszystkie suche miejsca na mojej twarzy i jakoś nieładnie się na nich osadził. W takich okolicznościach Air Mat wylądował w szufladzie.
Jakiś czas temu postanowiłam ponownie dać mu szansę i nie wiem czy to kwestia kremu czy kondycji mojej skóry, ale tym razem efekt był super. Skóra idealnie wygładzona i zmatowiona, wszystkie niedoskonałości przykryte. Efekt matu bez użycia pudru utrzymał się na mojej tłustej skórze przez mniej więcej 4 godziny, później pojawił się lekki błysk.
Z Air Matem nie współpracuje się łatwo, bo jest to jeden z tych podkładów, które nałożone w trochę większej ilości robią nam na twarzy maskę. Najlepiej go nakładać palcami albo gąbką, bo ma tendencję do szybkie zastygania na twarzy i później ciężko jest nanieść poprawki. Skóra też musi być bardzo dobrze nawilżona, bo inaczej podkreśli każde suche miejsce i będzie się nieładnie łuszczył.
Na koniec niestety wada wszystkich podkładów Bourjois, z którymi miałam styczność-najjaśniejszy kolor jest na razie dla mnie trochę za ciemny, a do tego lekko ciemnieje w ciągu dnia.
Podsumowując, Air Mat to dobry produkt, który przyzwoicie matowi koryguje niedoskonałości. Nie jest jedna idealny i w związku z tym ja pozostanę przy moich azjatyckich cudach.
u mnie strasznie się spisywał, niedługo zrobię post i będzie widać jak bardzo nie komponuje się z moją cerą
OdpowiedzUsuńMiewam ciężką rękę więc chyba nie sprawdził by się u mnie. Fajnie że utrzymuje mat, tu duży plus
OdpowiedzUsuńJa już nie używam Air Mat, bo przeszłam na lżejsze podkłady i kremy BB właśnie. Kiedyś bardzo go lubiłam, ale obecnie zrezygnowałam z mocnego krycia i matu, na rzecz naturalności :) Na co dzień nie dałabym już rady go używać, zbyt mocarny jest :) Ale i tak uważam, że jest wart uwagi :)
OdpowiedzUsuńPS: Dziękuję za link do bloga :*
Ja jestem nastolatką, uzywam teraz fluidu matującego Saty Matte z Miss Sporty, i z opisu wyczytałam, że daje podobne efekty :)
OdpowiedzUsuńhttp://wmymswieciewitam.blogspot.com/
Zastanawiałam się nad nim, ale w takim razie muszę dokładnie sprawdzić kolor bo może być za ciemny ;)
OdpowiedzUsuńJa z tym podkładem miałam podobnie jak Ty - love&hate relationship :) Mimo, że na mojej buzi wygląda perfekcyjnie to strasznie drażni mnie jego utlenianie, dlatego kupiłam sobie najjaśniejszy i jestem w pełni zadowolona - póki co jednak u mnie królują minerały, a tego typu podkład zostawiam sobie na gorsze dni :)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie miałam styczności z tym podkładem, obecnie używam podkładu z Rimmela :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, marciik.blog.pl
Też zostanę z "azjatyckimi cudami", na których mogę polegać :)
OdpowiedzUsuńZ Bourjois nie znam podkłądó.
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o azjatyckie kremy BB to jestem fanką M Missha
a jak dla mnie to ulubiony podkład, nie lubił się z moją twarzą, dy nakładałam na noc warstwę oleju kokosowego, gdy przestałam spisuje się genialnie, jedynie do czego mogę się doczepić to efekt pudrowości, który ja niweluję mgiełką z wody różanej :) mi nie ciemnieje na buzi, jednak najjaśniejszy kolor mógłby być nieco jaśniejszy, ale i tak go polubiłam :D
OdpowiedzUsuńWięcej pozytywnych opinii słyszałam o Helathy Mix niż o tym podkładzie, więc na początek właśnie hM wypróbuję, ale może kiedyś zakupię również ten.
OdpowiedzUsuń